Śnieg za oknem, wredny Ksawery i sparaliżowana komunikacja miejska spowodowały, że tegoroczne mikołajki odrzucam w niepamięć. Zero mikołajów, prezentów, ciepłych herbatek, kakao, ciasteczek i mleka dla pana w czerwonym ubraniu...
W zamian za to zamarznięte stopy, sine usta i 5 godzin oczekiwania na autobus, który i tak nie przyjechał..
Dzisiejszy wpis miał być pozytywny, przeładowany pozytywną energią.. ale nie jest.
Dlaczego?
Miesiąc temu podekscytowana kupiłam bilety na koncert Bednarka, który zaplanowano na 6 grudnia. Pomyślałam, że sama zrobię sobie mikołajkowy prezent i wybiorę się na to wydarzenie.
Wszystko było wspaniałe aż do wczoraj...
Pierwszy śnieg uniemożliwił mi powrót do domu i co za tym idzie dotarcie na koncert.
Nie szkoda mi pieniędzy, a tej magicznej chwili, tej magicznej muzyki i energii, którą daje mi Bednarek.
Zamiast dźwięków reggae - słyszałam wycie karetek, solarki, odśnieżarki, autobusy..
Masakra...
Powoli dochodzę do siebie. Ale gorycz, jaka we mnie siedzi, jest nie do opisania... :(
Na szczęście humor poprawiła mi wczoraj późnym wieczorem Marzena, która wyróżniła moją pracę w konkursie. Dziękuję.:* To dało mi trochę siły dziś. :)
Ale dziś nie przybędę z żadną recenzją. Przepraszam.
Muszę odzyskać równowagę i wenę.
Mam nadzieję, że już jutro wrócę do Was z pięknym kolorem na paznokciach... :)
szkoda że nie mogłaś dotrzeć na koncert..
OdpowiedzUsuńWspółczuję tyle czekać na autobus w zimnie i wietrze... brr...
OdpowiedzUsuńGratuluję wygranej, świetna praca :)
Przykro mi :( U mnie Ksawery także narozrabiał :/
OdpowiedzUsuńCieszę się, że chociaż wygrana poprawiła Ci odrobinę nastrój :)
OdpowiedzUsuń