czwartek, 3 kwietnia 2014

Koloryzacja z Wellą

Jakiś czas temu zaopatrzyłam się w farbę w piance Welli w odcieniu czerni. Była na promocji, więc długo nie myślałam nad zakupem. Przyznam, że nie wierzyłam w skuteczność piankowych farb. Zastanawiałam się, czy możliwa jest taka aplikacja farby, jak nakładanie szamponu (tak sugeruje producent na opakowaniu farby, o której mowa). 

Jako że moje włosy rosną w natychmiastowym tempie (4 tygodnie bez odrostów to naprawdę coś), postanowiłam zaryzykować i spróbować tej nowości dla mnie w kwestii koloryzacji.


Pierwsza rzecz - samo opakowanie i jego zawartość.





Bardzo podobało mi się opakowanie z pompką, które generowało przyjemną w dotyku piankę. Do farby dołączone było również serum zabezpieczające kolor (ale o nim zaraz... :D) oraz rękawiczki lateksowe bardzo dobrej jakości.


Jeśli chodzi o aplikację produktu, byłam zachwycona. Po raz pierwszy byłam w stanie sama zafarbować sobie włosy. Do tej pory robiła to za mnie moja mama, ponieważ nie potrafiłam dokładnie położyć mieszanki na całą głowę. Dzięki tej piankowej konsystencji wystarczyło wmasować produkt we włosy i odczekać swoje. :) Nie pamiętam dokładnie ile. :) Ale nie za długo.

Po zmyciu i wysuszeniu, byłam zadowolona. Pokażę niżej zdjęcia przed i po, ale nie są za dobrej jakości. Ponadto moja skóra głowy strasznie dziwnie wygląda - jakbym była łysa.. :)


Wiem, bardzo się zapuściłam, tzn. pozwoliłam na taakie odrosty, ale wierzcie mi, moje zabieganie sięgało wtedy zenitu: korepetycje, praca magisterska, korepetycje, praca.. i tak w kółko.

Na pierwszym zdjęciu widać mój naturalny kolor włosów. Masakraaaa! :D 
Na drugim - efekty koloryzacji. Dodam jednak, że blogger popsuł trochę jakość zdjęcia - tzn. zmienił kolorystykę. W rzeczywistości miałam na głowie intensywną czerń.

Co ważne, farba nie wysuszyła moich włosów, nie osłabiła, nie sprawiła im żadnej przykrości. Wręcz odwrotnie, miałam wrażenie, że w końcu odżyły, zyskały nowy blask i siłę.

Jedyne do czego mogłam się przyczepić zaraz po zabiegu, to brudna skóra głowy, z którą musiałam chodzić 2-3 dni. :)

Ponadto dołączone do zestawu serum idealnie zadziałało na moje włosy: wygładziło je, wzmocniło, ułatwiło rozczesywanie. Najlepsze, że starczyło mi na razie na 3 aplikacje (stosowane co dwa tygodnie po koloryzacji) i wciąż tubka jest pełna.


Jak czuję się dziś? Dobrze, choć mam wrażenie, że odrosty już są widoczne, ale to raczej uroda moich szybko rosnących kłaków. :( Mam też małe wrażenie, że farba się trochę wypłukuje, ale delikatnie.

Dlatego produkt ten oceniam na 5-.:)

Znacie tę farbę? Co jest Waszym faworytem w kwestii koloryzacji?

PS W ostatnich dniach los się do mnie niezwykle często uśmiechał. Po pierwsze, wygrałam w konkursie u Asi z bloga 1001 pasji zestaw miniproduktów z Soap&Glory. Jakie było moje zdziwienie, kiedy oprócz tych produktów, zobaczyłam jeszcze trzy inne, a wśród nich odsypkę mojego marzenia - meteorytków Guerlain.
Asiu, jeśli to czytasz, dziękuję Ci baaardzo. Spełniłaś moje marzenie!:) Jesteś jak dobra wróżka! :)
Swoją drogą zapraszam Was do niej - jej recenzję pomogły mi w niejednym zakupie. :)

Po drugie, wygrałam nagrodę główną w konkursie Shinybox (do tej pory nie wierzę!). :)
I po trzecie, udało mi się zdobyć nagrodę w rozdaniu na fp Paese - Paeseboxa. :D

Pokażę Wam to wszystko wkrótce. :)

Chyba teraz powinnam puścić totolotka.. :)

Buziaki!

6 komentarzy:

  1. Stosuję ją od dawna i uwielbiam :)
    Gratuluję wygranych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładny efekt po farbowaniu :) Ja na razie przystopowałam z koloryzacją.
    Gratuluję wygranych :)

    OdpowiedzUsuń
  3. serdecznie gratuluję tylu wygranych :)
    a farby nie znam niestety

    OdpowiedzUsuń
  4. efekt jest świetny, może sama się skuszę na taką koloryzację :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 jest takie miejsce... , Blogger