Uwielbiam peelingi do ciała. Gdybym mogła, używałabym ich codziennie. Naprawdę! :)
Mam kilku swoich faworytów, ale lubię poznawać nowe produkty. W tym temacie nie potrafię być wierna. :)
Dziś chciałabym przedstawić Wam mojego ostatniego kąpielowego towarzysza - peeling do ciała Planet Spa z ekstraktem kolumbijskiej kawy z Avonu.
Czy ten produkt zyskał moje uznanie?
Zacznę może od technicznych spraw. Peeling zamknięty jest w wykonanej z miękkiego plastiku (jest takie coś w ogóle?!:D) tubie z zamknięciem na klik. To bardzo rozsądne rozwiązanie. Wystarczy chwila i już możemy się cieszyć naszym produktem na ciele. Nie ma też mowy o wyślizgiwaniu się opakowania z ręki. Tuba nie jest przezroczysta, a mimo to z łatwością możemy kontrolować jej zawartość. Mam wrażenie jakby opakowanie było takie półtransparentne. :)
Zawartość tuby:
Z pewnością mogę powiedzieć, że jest to peeling drobnoziarnisty o niezbyt zbitej konsystencji. Zawarte w produkcie delikatne piłeczki dobrze radzą sobie ze swoim podstawowym działaniem - wygładzaniem. Na pewno nie jest to mocny zdzierak. Jest dużo subtelniejszy, przez co przyjemniejszy w użyciu. :)
Zastanawia mnie jedynie fakt, że na opakowaniu (bez polskich etykiet) nie ma żadnego określenia PEELING. Mamy do czynienia ze słowami GOMMAGE oraz POLISHER.
Polisher, czyli wygładzacz. :) Gommage, czyli ścieranie.
Słowo peeling wprowadza dopiero polska etykieta Avonu.
Wiem, to pewnie nie ma żadnego znaczenia, ale moja polonistyczna (językowa) natura musiała się tu odezwać. :)
Ponadto peeling pięknie pachnie (ale nie kawą :]), jego używanie nie sprawia bólu, jak niektóre tego typu produkty. Pozostawia skórę gładką, pachnącą, delikatną i nawilżoną (ale nie tłustą!). Oczywiście po użyciu produktu musimy zastosować balsam. :)
Dzięki jego delikatnemu działaniu działaniu mogę używać peelingu częściej niż zaleca producent, ponieważ nie widzę żadnych reakcji przeciwko. ;)
MOJA OCENA: 5/5.
Znacie peelingi Avon? Lubicie?
A może podzielicie się ze mną swoim ideałem w tej kategorii? :)
Do ciała zazwyczaj wolę stosować bardziej intensywne zdzieraki, ale konsystencja tego bardzo mnie zaintrygowała :)
OdpowiedzUsuńi te złote drobinki... :)
UsuńPamiętam, że kiedyś Anka kupiła Planet Spa jakieś produkty z Avonu. "Pachniały" błotem, po czym się do nich zraziłam. :) To jedyny mój kontakt z tą serią :)
OdpowiedzUsuńHehe, może jakąś błotną maseczkę do twarzy miałyście, bo takie tez są. :)
UsuńTen peeling naprawdę fajnie pachnie. :)
Wow ale nietypowa konsystencja ;) chętnie wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuń:) bardzo przyjemne uczucie na skórze, więc polecam.. :)
UsuńRownież uwielbiam peelingi:) z planet spa mam ten do rąk:) do ciała najbardziej lubie organique:)
OdpowiedzUsuńOrganique chodzi za mną od dłuższego czasu... :) Chyba niedługo nadejdzie jego czas.. :)
Usuńbardzo kusząco wygląda!
OdpowiedzUsuńoj, tak! :)
Usuńnie miałam, ale wygląda kusząco :P
OdpowiedzUsuńzapowiada się fajnie, muszę poszukać i sobie zamówić:)
OdpowiedzUsuńTen peeling wygląda jak lakier do paznokci:) Kolor jest w moim guście:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię peelingi cukrowo-kawowe domowej roboty :)
Niestety zapach do mnie nie przemawia....
OdpowiedzUsuń