sobota, 23 sierpnia 2014

Bananowy jest po prostu żywot mój...

Odkąd pamiętam, uwielbiam banany. Był to owoc numer jeden dla mnie jako małej dziewczynki. Do dziś nic się nie zmieniło. Uwielbiam zapach i smak tego owocu. Wszelkie galaretki, koktajle z nim.. Mhmm... Pycha!

Kiedy tylko poczułam woń Banana Milk Shake od Organic Shop, przepadłam. Chorowałam na ten cudownie pachnący deser do ciała. Jednak rozsądek brał górę - nie jestem przecież systematyczna w używaniu balsamów. Poza tym mam kilka w zapasie - myślałam. Na nic to.:)

Emil się nade mną zlitował - chyba za dużo mu gadałam o bananowym zapachu tego produktu:D - i kupił mi to urocze (prawie półkilogramowe) pudełeczko.


To był najlepszy zakup ostatniego czasu. Nie tylko ze względu na zapach, ale przede wszystkim na właściwości. Woń produktu nie jest sztuczna. Mnie kojarzy się ze świeżo przygotowaną papką bananową.:)

To, co wysuwa się na pierwszy plan, to NAWILŻANIE. Spora dawka nawilżenia. Krem dosyć szybko się wchłania, pozostawia skórę miękką, delikatną i odżywioną.

Nie jest to nawilżenie na chwilę. Ale na cały dzień. Nigdy wcześniej nie spotkałam balsamu, który zachowywał się w podobny sposób. Większość po kilkudziesięciu minutach tak się "wchłaniała", że czułam, jakbym nic nie używała. :)

Regenerujący krem Banana Milk Shake to co innego. Po posmarowaniu moja skóra odżywa. Staje się elastyczna i może trochę ujędrniona. Producent wspomina, że może też pomagać w niwelowaniu rozstępów - tego nie zauważyłam. Natomiast nie widzę nowych, więc może coś w tym jest. :)

Uwielbiałam używać go w upalne dni. Zapach wypełniał całą przestrzeń. Poza tym miałam wrażenie, że trochę chłodził i sprawiał ulgę. Konststencja produktu też bardzo na plus. Zbita, nie spływała po dłoni - idealna. :)



Nie znam się na składach produktów, ale ten jest chyba bardzo przyjazny dla mojej skóry: olej makadamia, wanilia meksykańska, olej awokado, ekstrakt banana. To chyba brzmi dobrze. :)

Nie znalazłam nic, co mogłoby mi w tym produkcie przeszkadzać. Może cena - 30 zł, ale patrząc na właściwości i pojemność (450 ml), to nie jest źle.



To na pewno nie jest mój ostatni zakup, jeśli chodzi o te rosyjskie kosmetyki. Mam na oku peelingi, ale muszę najpierw wykończyć te, które stoją na półce. :)

Jeśli chodzi o dostępność, tu jest gorzej. Trzeba szukać w sklepach internetowych. Na szczęście w moim mieście znalazłam sklep, w którym kosmetyków rosyjskich jest całe mnóstwo. :)

A Wy co polecacie z asortymentu rosyjskich specyfików?":)

4 komentarze:

  1. Ciekawa konsystencja, będę musiała bliżej sie przyjrzeć tym kosmetykom ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy takiej pojemności i bardzo dobrej jakości produktu, cena uważam, że jest przystępna :))
    Ja mam z organic shop tropikalny scrub do ciała w takim dużym słoiczku i pachnie tak, że bym zjadła !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ten peeling muszę mieć. ;) pachnie smakowicie i jeśli działa rownie dobrze jak balsam-krem, to może byc mój następny hit.;)

      Usuń

Copyright © 2014 jest takie miejsce... , Blogger